Prezydent ostrzegł: idą trudne czasy

Na doroczna rozmowę Prezydenta Olsztyna dr. Piotra Grzymowicza z mieszkańcami osiedla Brzeziny, we wtorek 3 grudnia 2019 r., oprócz członków RO przyszło niewiele osób. A szkoda, bo tematyka spotkania była ciekawa, a prezydent nie unikał rzeczowych odpowiedzi na stawiane pytania, tym bardziej, że wspierała go liczna ekipa urzędników Ratusza.

Jeden z tematów rozmowy dotyczył propozycji radnego Pawła Klonowskiego, by utworzyć ciąg pieszo-rowerowy na drodze z os. Generałów na nasze osiedle (od ul. Maczka do ul. Szostkiewicza). Miałby to być łącznik południowych osiedli Olsztyna z kończącą swój bieg na Brzezinach pieszo-rowerową Łynostradą. Rada Osiedla Brzeziny poparła ten pomysł, bo o połączeniu Łynostrady z naszym osiedlem już dyskutowano wcześniej.
Zarówno prezydentowi, jak i urzędnikom pomysł ten się spodobał, ale wszyscy bezradnie rozłożyli ręce: nie ma na to pieniędzy w budżecie! I nie znajdą się ani w przyszłym roku, ani w następnych – rozwiał nadzieje prezydent. Chyba że rząd odstąpi od restrykcyjnej wobec samorządów polityki ograniczania dochodów i zwiększania wydatków. Ale na to się nie zanosi i stoimy przed dramatycznymi wyborami, co wyrzucić z budżetu. Słowem: koniec marzeń, bo idą trudne czasy.

Podobną bezradność stwarza panoszenie się dzików w mieście. Z uwagi na to, że minister środowiska odmówił prośbie Prezydenta, by je wywieźć z miasta ( z uwagi na epidemię ASF), Rada Osiedla zaproponowała, aby utworzyć dla nich rezerwat przyrodniczy na terenie Lasu Miejskiego lub na terenie w rejonie Brzezin. Ale w tej kwestii miasto niewiele może. Dzika zwierzyna jest własnością państwa i nie podlega jurysdykcji samorządów, stwierdził dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności, Krzysztof Wójcik. Obowiązujące przepisy nie pozwalają ani na polowania, ani na inne czynności. Na dodatek Olsztyn leży w strefie 100 km od granicy państwowej, w której nie wolno organizować żadnych przemieszczeń dzików. Jednak Straż Miejska próbowała odławiać dziki w celu ich uśpienia (w uzgodnieniu z administracją weterynaryjną). Jak poinformował komendant SM Jarosław Lipiński, odłowiono dotychczas 25 osobników, uśpiono 18, a dzików w mieście jest ok. 500! Akcja, choć kosztowna, będzie kontynuowana, ale przeszkadzają w niej nieznani sprawcy, którzy wypuszczają dziki z odłówek. Ponadto wiele osób je dokarmia, co sprzyja ich rozmnażaniu i poczuciu bezpieczeństwa w mieście.

Prezydent wyjaśnił też kontrowersje związane z budową przy ul. Wawrzyczka wielorodzinnego domu o nietypowej architekturze (bardzo wąski, długi i wysoki) bez wystarczającej przestrzeni do parkowania samochodów. Przeciwko budowie tego domu protestują okoliczni mieszkańcy. Dyrektor Wydziału Urbanistyki i Architektury Magdalena Binerowska stwierdziła, że urzędnicy zrobili to, na co pozwala im prawo, ale budowa jest zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, uchwalonym w 1997 i poprawionym w 2012 roku. Dopuszcza on w Pozortach zabudowę wielorodzinną czterokondygnacyjną (po poprawkach 3,5, co na jedno wychodzi!). Okazało się, że wtedy nikt nie wniósł uzasadnionego wniosku przeciwko takiej zabudowie tej części osiedla.
W trakcie rozpoczęcia prac powstały drobne uchybienia i interweniował zarówno ratusz, ZDZIT, Policja, jak i powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, który stwierdził nieprawidłowości w pracach budowlanych. Jednak niektóre z zaleceń, zwłaszcza te dotyczące dojazdu do budowy gruntową ścieżką od strony ul. Karnickiej, jak i blokowania przez ciężarówki ul. Wawrzyczka inwestor nadal lekceważy, żalili się mieszkańcy (pisała o tym pod koniec października „Gazeta Olsztyńska” – artykuł w zakładce Media o nas). Dyrektor ZDZiT Marcin Szwarc prosił o natychmiastowy sygnał, gdy zachodzi taki przypadek, bo inwestor i wykonawca nie mają zgody na wjazd w ul. Karnickiej.

Podobna sytuacja jest w przypadku niewłaściwego użytkowania działki nr1/46 obręb 112 przy ul. Tuwima (przy moście nad Łyną), zapisanej w planie jako zieleń urządzona. Tymczasem powstają tam duże reklamy, trwają jakieś prace ziemne przy tworzeniu skarpy, a ostatnio pojawił się kontener mieszkalny. Od 2016 roku wielokrotnie alarmowano pisemnie nie tylko odpowiedni wydział UM i nadzór budowlany, a ostatnio także Prezydenta i Przewodniczącego RM Olsztyna – stwierdziła jedna z mieszkanek. Z wyjaśnień urzędników wynika, że właściciel tej działki bawi się z nimi w kotka i myszkę, mimo nakładanych kar. – A nasypywanie ziemi nie jest działalnością budowlaną – wyjaśnił Zdzisław Zdanowski, dyrektor Wydziału Środowiska UM.
Odwołania od kar do wojewody skończyły się tym, że sprawa trafiła do NSA, stwierdził powiatowy inspektor budowlany Aleksander Lachowicz. Jaki będzie wynik, nie wiadomo.
Przy okazji pani Kora Szczechura podpowiedziała urzędnikom odpowiednią interpretację ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 2003 roku, dokonaną wyrokiem NSA, wg której art. 59 ust. 3 dopuszcza możliwość większej interwencji gminy w przypadku samowolnej zmiany zagospodarowania terenu.

Sporo emocji wywołał też temat rzekomej likwidacji dużego, 7-oddziałowego przedszkola „Żaczek” w Kortowie i przeniesienia go na Jaroty (jak zwykle, plotka ma wielki odzew). Tymczasem w promieniu kilku kilometrów od UWM nie ma innego przedszkola. Wtedy nawet nazwa Żaczek” straci sens, stwierdziła jedna z mieszkanek.
Otóż Państwowa Straży Pożarna zaleciła wykonać w „Żaczku” szereg dość kosztownych usprawnień. Właścicielem budynku jest UWM, który broni się przed wydatkami, choć jako powinien dbać o bezpieczeństwo ppoż. w swoich obiektach. Przecież to jego pracownicy i studenci korzystają z przedszkola, a miasto tylko łoży na bieżące prowadzenie odpowiednich zajęć. Pierwsi zmobilizowali się sami rodzice, wykonując szereg prac poprawiających bezpieczeństwo (np. usunięcie łatwopalnych wykładzin i boazerii), ale większych prac budowlanych nie zrobią. A wyceniono je wstępnie na kilkaset tysięcy złotych.
Przewodniczący RO Jan Kopytowski przypomniał, że przedszkole to powstało także dzięki młodym rodzicom, pracownikom naukowym, którzy budowali je za czasów PRL w tzw. czynie społecznym. – Wiele godzin spędziłem na tej budowie – dodał.
Prezydent Grzymowicz uspokoił zaniepokojone matki, ojców i dziadków: – Żadnej likwidacji nie przewidujemy, choć utrzymanie miejsca w przedszkolach kosztuje nas od 8 do nawet 34 tysięcy złotych rocznie (w „Żaczku”- 11, 5 tys. zł). Ba, rozpoczęliśmy rozmowy z władzami uczelni w sprawie podzielenia się kosztami remontu, choć negocjacje są trudne, bo przecież prawo zabrania nam inwestować w cudze mienie. Nie zostawimy was samych z tym kłopotem, choć nasza sytuacja finansowa jest trudna. A będzie jeszcze gorzej – podkreślił prezydent.

Przebieg zebrania streścił
Jerzy Pantak